Miniaturka pisana przy piosence: KLIK. Utwór ten stał się dla mnie pewnego rodzaju inspiracją do jej napisania.
Ale jeśli byliśmy wystarczająco silni
By to wpuścić
Jesteśmy wystarczająco silni
By odpuścić
- Dobrze wiesz, że nie ma dla nas
przyszłości - powiedział cicho, patrząc mi w oczy. Słyszałam w
jego głosie niewyobrażalny ból, który ja także czułam wewnątrz
siebie.Wiedziałam, jak trudno było mu to przyznać, ale w głębi
duszy oboje o tym wiedzieliśmy. Nadszedł czas rozstania. I chociaż
wzbranialiśmy się przed nim, to ono musiało w końcu nadejść.
Pokiwałam głową, niemalże
niewidocznie, jednakże wiedziałam, że on to zauważył. Nie byłam
zdolna do wykrztuszenia jakiegokolwiek słowa; gardło miałam
ściśnięte. W moich oczach zebrały się łzy. Miałam świadomość,
że to może być nasze ostatnie spotkanie. Tak bardzo nie chciałam
się żegnać. Tak bardzo nie chciałam go opuszczać.
Gdyby ktoś opowiedział dawnej
Hermionie Granger, że pokocha swojego największego wroga, ta
wyśmiałaby go i zapewne wysłałaby na leczenie do Świętego
Munga. Bo dawna Hermiona Granger nie przypuszczałaby nawet, że ten
wredny i arogancki Ślizgon, szanowny pan arystokrata Draco Malfoy,
mógłby co najmniej zachować z nią dobre stosunki, nie mówiąc
już o przyjacielstwie. A co dopiero o miłości! Przecież wszyscy
doskonale wiedzieli, że nienawidziliśmy siebie nawzajem. Nie było
tu szans na żadne życzliwe stosunki do siebie. A jednak, życie
szykowało dla nas inny scenariusz. Bo dosłownie nie zauważyłam,
jak szybko młody Malfoy wkradł mi się do serca. W jednej chwili
byliśmy dla siebie wrogami, a w drugiej - kimś zupełnie
przeciwnym. Kiedy to sobie uświadomiłam, wiedziałam już, że
przepadłam z kretesem.
Zaczynaliśmy od małych kroczków,
ledwie zauważalnych. Były to niby zwykłe gesty, takie jak
przypatrywanie się sobie nawzajem nie z wrogością, lecz z
zainteresowaniem. Ale dla nas stanowiły coś więcej. Dzięki nim
też zorientowałam się, że Draco prawdopodobnie zmaga się z tym
samym uczuciem, co ja. Oczywiście, nie mogłam być tego
stuprocentowo pewna, ale chciałam w to wierzyć, chociaż mój rozum
krzyczał, że wymyślam nierealne scenariusze.
Wkrótce mało widoczne znaki
przemieniły się w te większe. Nawet moi przyjaciele, Harry i Ron,
zauważyli, że coś się dzieje.
- Hermiono, o co chodzi z Tobą i
Malfoyem? - zapytał pewnego wieczoru Wybraniec, kiedy siedzieliśmy
razem przy kominku w Pokoju Wspólnym.
- W jakim sensie? Nie rozumiem cię,
Harry. - Udałam zaskoczoną.
- Nie zwróciłaś uwagi na to, że
ostatnio dość dziwnie się zachowuje? To znaczy, nie wyzywa już
ciebie i czasami długo cię obserwuje? Zresztą, nie udawaj
zaskoczonej, ty też mu się przyglądasz! - Harry próbował mi
spojrzeć prosto w oczy, ale ja odwracałam wzrok. Bałam się, że
mógłby z nich wszystko wyczytać.
- Właśnie! Co to ma niby znaczyć? -
odezwał się Ron.
- Ja naprawdę nie mam pojęcia, o
czym wy mówicie! A teraz przepraszam, jestem zmęczona -
powiedziałam i wstałam z obitego czerwonym aksamitem fotela,
kierując się do dormitorium dziewcząt.
Zdążyłam jeszcze usłyszeć
szept Rona:
- To podejrzane, nie sądzisz, Harry?
Westchnęłam. Naprawdę nie
miałam ochoty wtedy rozmawiać o mnie i o Malfoyu. Nie chciałam się
przyznać, nawet przed przyjaciółmi, że nie przestałam zaliczać
Ślizgona do kategorii wrogów. Co by na to powiedzieli Harry i Ron?
To przecież niedorzeczne! Ewidentnie bałam się ich reakcji. W
tamtej chwili pomyślałam, że muszę po prostu zapomnieć.
Zapomnieć o tym, jakobym poczuła do Dracona coś więcej. Udawać,
że nie widzę, jak "ukradkiem" mi się przypatruje i po
prostu o nim więcej nie myśleć.
Swoją myśl zaczęłam realizować
następnego dnia. Odwracałam się, kiedy widziałam, jak on z
zainteresowaniem mnie obserwuje. I tak mijały kolejne ostępy czasu.
Nie było mi łatwo, ale dawałam radę. Trzymałam się myśli, że
niedorzeczne byłoby bratanie się z odwiecznym wrogiem.
Po dwóch tygodniach, kiedy
myślałam, że zapomniałam, spotkało mnie zaskoczenie, od którego
właściwie zaczęły się jedne z najpiękniejszych chwil mojego
życia.
Siedziałam w opustoszałej
bibliotece i wertowałam stare, zakurzone księgi, w poszukiwaniu
informacji o eliksirze Felix Felicis, które były mi potrzebne do
pracy domowej. W powietrzu unosił się zapach pergaminu i kurzu, ale
taką mieszankę lubiłam najbardziej. Byłam tak skupiona na
przeglądaniu ksiąg, że nie zauważyłam, jak ktoś wszedł do
pomieszczenia. Dopiero, kiedy czytany przeze mnie tekst został
przysłonięty przez cień, podniosłam głowę, by sprawdzić, kto
odważył się mi przeszkodzić.
Oczywiście, był to Malfoy. Na
chwilę zamarłam, wstrzymując oddech, ale on najwyraźniej nie
stracił rezonu, bo powiedział głośno i wyraźnie:
- Granger, mamy do pogadania.
Jakimś cudem zdołałam
wykrztusić:
- Ja? Z tobą? Malfoy, chyba coś ci
się pomyliło.
I znów to udawanie. Ale co niby
miałam mu powiedzieć? "Hej, Draco, wiesz, chyba od jakiegoś
czasu coś do ciebie czuję i myślę, że ty do mnie też?".
Wyszłabym na idiotkę, w taki czy inny sposób.
- Oj, Granger, Granger - wymruczał. -
Nie umiesz kłamać.
- Odczep się - wymamrotałam.
Chciałam, żeby sobie poszedł. Nie mogłam dłużej zgrywać
obojętnej w jego towarzystwie.
On najwyraźniej wcale nie miał
zamiaru odejść. Wstałam więc, zamykając grubą książkę, i
próbowałam go ominąć, ale on delikatnie złapał mnie za ramię,
uniemożliwiając ruch i zmuszając mnie, bym spojrzała w jego szare
tęczówki.
- Nie będziesz uciekać. Nie będziesz
się chować. Oboje wiemy, co jest grane, prawda? Nie uciekniemy
przed tym. Porozmawiajmy. - Mówił cicho, ale jednocześnie
stanowczo. Coś w jego głosie sprawiło jednak, że odważyłam się
powiedzieć:
- Dobrze.
Moja jedna decyzja sprawiła, że
cały mój świat wywrócił się do góry nogami. Jedno, niewinne
słowo, zgoda na rozmowę, która wszystko zapoczątkowała. Bo to od
niej sprawy potoczyły się tak, jak się potoczyły.
Potem zaczęliśmy się spotykać.
Na początku rzadko, ale z czasem nasze spotkania stały się rutyną,
obowiązkowym elementem dnia. Poznawaliśmy siebie nawzajem.
Widziałam w nim zmianę - teoretycznie dalej był tym zarozumiałym
w sobie, aroganckim blondynem, ale ja zauważyłam, że nieczęsto
zachowywał się już jak ten dawny Malfoy, przynajmniej przy mnie. Z
czasem zrozumiałam, że poza, którą przybierał przez ostatnie
lata, była tylko maską. Pozwolił mi wejrzeć w głąb swojej
duszy, a ja zobaczyłam, jaki jest naprawdę. I chyba to sprawiło,
że jeszcze bardziej dotarło do mnie to, jaki jest dla mnie ważny.
Doskonale pamiętam nasz pierwszy
pocałunek. Stało się to podczas ostatniego dnia, kiedy
ukończyliśmy piąty rok nauki i mieliśmy wracać do pociągiem do
naszych domów. Spotkaliśmy się, jak niemalże zawsze, w Pokoju
Życzeń. Draco wyznał mi co czuje, a potem, w przypływie chwili,
jego wargi delikatnie musnęły moje. Nigdy nie zapomnę uczucia,
jakie w tamtej chwili mi towarzyszyło: jakbym miała pewność, że
moje miejsce jest właśnie obok niego, że jesteśmy sobie
przeznaczeni.
Obiecał, że podczas wakacji
postara się pisać listy. Perspektywa dwóch miesięcy bez niego
wydawała się być dla mnie niemożliwa, jednakże wiedziałam, że
nie mogliśmy się spotykać, przynajmniej na razie. Jego rodzice nie
mogli się o nas dowiedzieć. W moich żyłach płynęła brudna
krew, a on przecież był czystej krwi. Nie chciałam nawet myśleć
o tym, co by było, gdyby prawda wyszła na jaw.
Po wakacjach wróciliśmy na szósty
rok i wreszcie mogłam go ponownie ujrzeć. Pisaliśmy do siebie,
jednak dość rzadko i to musiało nam wystarczyć. Podczas uczty
powitalnej niemalże cały czas spoglądałam w jego kierunku,
zauważyłam jednak, że Draco unikał mojego wzroku. Ucieszyłam
się, kiedy przyszła sowa z wiadomością, byśmy się spotkali.Cała
w skowronkach, że będę mogła znowu poczuć jego dotyk na swoim
ciele, udałam się do wyznaczonego miejsca, ponownie do Pokoju
Życzeń. Zobaczywszy go, musiałam się powstrzymywać, żeby nie
rzucić mu się w ramiona. Chłopak jednak powiedział prosto z
mostu:
- Nie możemy się już więcej
spotykać.
Te słowa były jak cios prosto w
moje serce.
- C-co? - wyjąkałam. Miałam
głęboką nadzieję, że się przesłyszałam.
- To, co słyszałaś. Nie możemy się
już więcej spotykać - powtórzył zimnym jak lód tonem.
- Dlaczego? - zdołałam wykrztusić.
Nie miał pojęcia, jak bardzo mnie ranił.
- Dlatego. Po prostu zrozumiałem,
jaki błąd popełniłem. - I odszedł, nie zaszczycając mnie nawet
spojrzeniem.
Stałam jak sparaliżowana; nie
potrafiłam wykonać nawet najmniejszego ruchu. Pozostawił mnie
taką, ze złamanym sercem. Mogłam się tego spodziewać. To było
do przewidzenia. Może od początku stanowiłam dla niego zwykłą
zabawkę? Problem w tym, że nie umiałam zapomnieć.
Kolejne dni mijały, a ja wciąż
wspominałam Dracona. Na pytania Harry'ego i Rona o to, co się
dzieje, wzruszałam tylko ramionami i nie odpowiadałam. Jednocześnie
wciąż obserwowałam Ślizgona i zauważyłam dziwną zmianę w jego
wyglądzie: stał się jeszcze bledszy i chudszy niż zwykle, widać
było sińce pod jego oczami. Zaczął też opuszczać zajęcia. I
dlatego zaczęłam podejrzewać, że coś się dzieje. Coś ukrywał.
Wiedziałam, że nie powinnam była integrować w jego życie, ale
wciąż mi na nim zależało, mimo tego, jak podle mnie potraktował.
Pewnego razu, jedząc śniadanie w
Wielkiej Sali, zauważyłam, jak Draco wchodzi do pomieszczenia.
Wyglądał tak samo, jak od jakiegoś czasu, dosłownie marniał w
oczach. Wstałam od stołu i ruszyłam w jego stronę, nie zważając
na zdziwione spojrzenia moich przyjaciół. Najwyraźniej mnie
zauważył, bo odwrócił się i niemalże wybiegł z sali. Nie
mogłam tak tego zostawić, musiałam z nim porozmawiać. Pobiegłam
za nim.
- Poczekaj! - krzyknęłam z nadzieją,
że zorientuje się, że mówię do niego i się zatrzyma.
Ślizgon tylko przyśpieszył. Po
chwili zniknął za drzwiami łazienki. Kiedy dotarłam do tamtego
miejsca, nie zastanawiałam się ani chwili, tylko od razu pociągnęłam
za klamkę. Na szczęście, drzwi nie były zamknięte. Niepewnie
weszłam do środka.
- Draco? - zapytałam cicho. Teraz
miałam pewność, że coś było na rzeczy.
Odpowiedziało mi tylko lekkie
echo. Zaraz jednak z prawej strony usłyszałam jakiś dźwięk,
który wydał mi się być... rozpaczliwym płaczem? Nie, musiało mi
się wydawać. Skręciłam w tamtą stronę i przeszłam kilka
kroków, by za moment znaleźć się w pomieszczeniu z umywalkami.
To, co zobaczyłam, miałam zapamiętać na długo.
O jedną z umywalek opierał się
Draco. Był odwrócony tyłem do mnie, ale mogłam zobaczyć jego
twarz w lustrze. Płakał. Nigdy nie widziałam go w takim stanie.
Nigdy nie przypuszczałabym nawet, że mógłby tak gorzko płakać,
jak wtedy w łazience. Z pewnością w tamtym momencie byłam
świadkiem jego załamania. Dzięki temu wydarzeniu zrozumiałam, że
nawet on jest słaby, chociażby nie wiem jak demonstrował, że
wcale tak nie jest.
- Draco... - szepnęłam bezsilnie. W
moich oczach zebrały się łzy. - Co się dzieje?
Gwałtownie się odwrócił.
Słyszałam jego ciężki i głęboki oddech; dalej wyglądał źle.
- Idź sobie - wychrypiał, ale
jednocześnie w jego głosie można było wyczuć stanowczość.
Wcale nie miałam takiego zamiaru.
- Idź - powtórzył, kiedy nie
wykonałam żadnego ruchu.
- Pójdę, jeśli powiesz mi, co się
dzieje. - Odważyłam się powoli do niego podejść. Ujęłam jego
dłoń , a on uścisnął ją tak mocno, jakbym była jego podporą.
W tamtym momencie liczyliśmy się tylko my.
Nie myliłam się, sądząc, że
Dracona trapi coś bardzo ważnego. Tamtego dnia opowiedział mi
wszystko od początku. Musiał mi bezgranicznie ufać, skoro zwierzył
mi się z takich rzeczy. A ja słuchałam uważnie, z każdą chwilą
będąc w coraz większym szoku.
Okazało się, że został śmierciożercą, jakkolwiek głupio by to nie brzmiało. Nie miał
wyboru. Jego ojciec został wtrącony do Azkabanu po pamiętnej walce
w podziemiach Ministerstwa Magii podczas piątego roku. Byłam tam i
miałam świadomość, że Lucjusz Malfoy jest śmierciożercą.
Rozmawialiśmy niegdyś o tym z Draconem, miałam jednakże
świadomość, że on nie jest taki, jak jego ojciec. Powiedział
też, że unikał mnie, ponieważ nie chciał, by z jego powodu stała
mi się jakakolwiek krzywda. Kiedy Ślizgon, na potwierdzenie swoich
słów, pokazał mi lewe przedramię, na którym widniał
przerażający, wijący się czarny wąż, zatkałam usta ręką.
Szybko go zakrył, widząc moją reakcję.
Jak gdyby wiadomość, że Draco
jest śmierciożercą, nie była wystarczająco wstrząsająca,
chłopak zdradził mi, że Voldemort powierzył mu misję. Misję
zabicia Dumbledore'a.
Potrzebowałam chwili, żeby
przetrawić usłyszane słowa. Draco był śmierciożercą. Została
mu powierzona misja zabicia Albusa Dumbledore'a, dyrektora Hogwartu.
Wiedziałam już, dlaczego tak zmizerniał.
- Nie możesz tego zrobić! -
krzyknęłam mimowolnie. Wciąż pozostawałam w szoku.
- Nie mam wyboru. Inaczej on mnie
zabije - rzekł, patrząc mi prosto w oczy. - Posłuchaj,
powiedziałem ci to wszystko, bo naprawdę mi na tobie zależy.
Musisz przysięgnąć, że nie piśniesz nikomu ani słowa.
- Ale... - zaprotestowałam. Wolałam
żyć w niewiedzy, niż ze świadomością, że dyrektor Szkoły
Magii zginie. Dumbledore... Stary, ale przez wszystkich lubiany
Dumbledore... Dla Harry'ego był ogromnie ważną osobą. Nie
chciałam dopuścić do siebie myśli, że właśnie on może umrzeć.
- Popatrz na mnie. - Zmusił mnie, bym
na niego spojrzała. - Przyrzekasz, że nikomu nie powiesz?
Widziałam w jego spojrzeniu
strach, ból i troskę. Nie było mu łatwo ze świadomością, że
musi wypełnić polecone mu zadanie.
- Obiecuję. Nie powiem nikomu -
szepnęłam.
Przytulił mnie do siebie.
Odwzajemniłam uścisk. Było to iście desperackie przytulenie, ale
byłam świadoma, że tego potrzebował. Wsparcia bliskiej osoby.
- Nie możemy się spotykać.
Przynajmniej na razie. To dla twojego bezpieczeństwa, rozumiesz? -
Lekko kiwnęłam głową, a z moich oczu popłynęły łzy. Tak
bardzo bałam się tego, co miało nadejść... Przytuliłam się do
niego jeszcze mocniej, chcąc chociaż na chwilę zatracić się w
chwili.
A teraz stałam obok niego,
żegnając się. Łzy, które wcześniej zebrały się w kącikach
moich oczu, popłynęły ze zdwojoną siłą. Mogłam wierzyć, że
wszystko będzie dobrze, ale oszukiwałabym samą siebie. Zbliżała
się wojna, a my byliśmy po przeciwnych stronach.
Draco przybliżył się do mnie i
mnie pocałował. Ten pocałunek wyrażał to, co w tamtym momencie
czuliśmy. I był tym ostatnim. Potem odsunął się i powiedział:
- Byłaś najlepszym, co spotkało mnie
w życiu. Dzięki tobie jakoś się trzymałem. Żegnaj, Hermiono.
- Żegnaj, Draco - powtórzyłam i po
raz ostatni ścisnęłam jego dłoń. Chwilę potem odszedł,
pozostawiając mnie samą.
*
Rok później patrzyłam, jak
odchodzi. Tym razem już ostatecznie, pozostawiając w moim sercu
pustkę.
- Draco, chodź. - Jego matka zwróciła
się wprost do niego.
Widziałam, jak się waha. Gdzieś
głęboko we mnie pozostawała iskierka nadziei, że jednak tego nie
zrobi. Okazała się być jednak błędna, bo zaraz potem
obserwowałam go, jak wychodzi z grona uczniów Hogwartu i kieruje
się ku śmierciożercom stojącym w rzędzie na dziedzińcu szkoły.
- Doskonale, Draco - wysyczał
Voldemort, podczas gdy on, sztywny i wyprostowany, przeszedł obok
niego.
Nigdy nie podejrzewałabym, że
kiedykolwiek byłabym zdolna pokochać wroga i to z wzajemnością.
Ale okazało się, że tak się stało i nie mogłam nic na to
poradzić. Przekonałam się, że życie pisze różne scenariusze,
niezależnie od nas samych.
Nigdy nikomu nie powiedziałam o
tym, co niegdyś łączyło mnie i Dracona Malfoya. Nawet moi
przyjaciele o niczym nie wiedzieli. I choć, po latach, wygraliśmy
wojnę, to nigdy potem ponownie go nie spotkałam. Było tak, jakby
zapadł się pod ziemię - nikt nic o nim nie wiedział. Równie
dobrze mógł nie żyć. Czy tęskniłam? Na pewno. Lecz z czasem
nauczyłam się żyć bez niego. A nasza miłość na zawsze
pozostała tajemnicą, którą znaliśmy tylko i wyłącznie my sami.
Jest światło na tej drodze
I myślę, że wiesz
Poranek już nadszedł
I ja muszę odejść
Miniaturka bardzo ładna. Cały czas liczyłam na happy end, no cóż nie zawsze jest jednak różowo. Mam nadzieję, że więcej takich prac wyjdzie spod twojego pióra, ponieważ są bardzo dobre, a takich niestety brakuje! Życzę Ci dużo weny!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dziękuję :)
UsuńTwoja miniaturka bardzo mi sie podobała. Pięknie wszystko opisałaś. Mam tylko cichą nadzieję, że następna będzie z happy endem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Miło mi :)
UsuńJejku *-* to się miało szczęśliwie skończyć...
OdpowiedzUsuńMiniaturka jest cudowna *-* a ja z racji, że należę do osób wrażliwych musiałam się popłakać...
A ta muzyka mnie już dobiła
Tak więc przez najbliższy tydzień będę zdołowana :/
Życzę duuuużo weny, bo naprawdę cudnie napisane :*
*Księżniczka Półkrwi
kochasiezanic-dramione.blogspot.com
Och... Może nie powinnam się cieszyć, że doprowadziłam kogoś do płaczu, ale cóż, cieszę się, że moja miniaturka wywarła na Tobie aż takie emocje :D
UsuńNie mam co powiedzieć, poza "DZIĘKUJĘ"!! Dziękuję, że mnie tu zaprosiłaś, zostanę oczywiście jak najdłużej!
OdpowiedzUsuńJejku, miniaturka jest genialna! Taka smutna, ale pięknie napisana! Świetny styl! Aż mi się łezka w oku zakręciła! Cudowna ^_^ Jeszcze ta muzyka - doskonale dobrana do nastroju!
Czekam z niecierpliwością na kolejną! ;)
Bardzo się cieszę, że się spodobała :) Na kolejną zapraszam jeszcze przed świętami - będzie świątecznie ;)
UsuńFajna miniaturka, podoba mi się, mimo że zakończenie jest smutne :) Czytało się mega lekko i cóż mogę powiedzieć - była świetna. Błędów nie wychwyciłam, nie mam żadnych zastrzeżeń.
OdpowiedzUsuńPogratulować!
Weny życzę,
Feltson
accio-love-dramione.blogspot.com
Dziękuję :)
UsuńDziękuję za zaproszenie. Po stokroć dziękuję i już nie mogę doczekać się kolejnej miniaturki. A piosenka piękna i pasująca do całej historii :)
OdpowiedzUsuńLiczę na więcej, więcej, więcej i dłużej :D
xoxo,
Amy
niallanddemi.blogspot.com/
Miło mi, że Ci się podoba :) Na następną zapraszam jeszcze przed świętami.
UsuńMam jeszcze pytanie, czy udostępniasz gdzieś swoje opowiadania/miniaturki w formacie word do pobrania? Męczy mnie czytanie na kompie i chętnie zrzucałabym sobie twoje dzieła na kindla i na spokojnie w łóżeczku czytała :)
OdpowiedzUsuńNie, niestety, na razie nie udostępniam. Chociaż, mogę specjalnie dla Ciebie - jeśli bardzo Ci zależy - gdzieś zacząć to robić :D
UsuńCudna miniaturka!
OdpowiedzUsuńJejku... taka wzruszająca i w ogóle świetna!
A ja ciągle liczyłam , że dobrze się zakończy, no ale trudno, takie też muszą być i przez to sie je dłużej pamięta i przeżywa.
Naprawdę, prawie się popłakałam..... :''(
Z niecierpliwością czekam na następną miniaturkę ;)
Pozdrawiam :*
Andrea Green
Dziękuję, niezmiernie się cieszę :)
UsuńMiniaturka jest świetna ♥ Liczę na więcej takich niespodzianek z Twojej strony ♥ Pomimo nieszczęśliwego zakończenia, całość była przepiękna. Emocje, problemy Draco i Hermiony i paląca, gorzka prawda ze swoim skutkiem - to wszystko było tak stonowane i do siebie pasujące, że po prostu nadal jestem w zadumie. Życzę duuużo weny na pisanie takich świetnych utworów ♥
OdpowiedzUsuńPS. Następne może skończy się lepiej dla nich obojga?... :P
Weny i weny ♥
Wafelek
Prawie by się popłakałam na końcu. Myślę jednak że jeśli by w orginale Draco i Hermiona byli razem to ich historia właśnie tak by się potoczyła. Miniaturka świetna głównie z tego względu że nie jest przesłodzona tylko taka prawdziwa. Czekam z niecierpliwością na następną, ślę buziaczki i życzę dużo weny <3
OdpowiedzUsuńBosze... Takie głębokie. Takie smutne. Często żałuję, że czytam miniaturki. Dlaczego? Najnormalniej w świecie są to idealne namiary na ciekawe opowiadania. Jednakże... Nikt nie myśli o tym, żeby "na podstawie" takiej oto miniatury napisać całą historię, którą z resztą przeczytałabym. No cóż, nie ma i nie będzie, więc zadowolę się tym co mam. Jak się nie co się lubi, to się lubi co się ma. Zgadzam się z Seneką Młd. Dlatego też zostanę i postaram się nie narzekać :P Oj trudny ze mnie człowiek... Czekam na nową :* Pozdrawiam, KH.
OdpowiedzUsuńBardzo ładna miniaturka ;) chociaż bez happy endu... no ale nie zawsze musi być szczęśliwe zakończenie. Uwielbiam dramione oni idealnie do siebie pasują!
OdpowiedzUsuńŻyczę weny na więcej!
Pozdrawiam
Arcanum Felis
http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/
Piękna miniaturka szkoda tylko, że taka smutna.
OdpowiedzUsuńMasz piękny styl pisania tylko pozazdrościć.
Pozdrawiam :)
szkarlatna-milosc.blogspot.com
Tak bardzo smutne, ale piękne. Ma w sobie pewną nostalgię, lecz nie ciężką i duszącą, tylko tą empatyczną. Pięknie dobrane opis i dialogi, mają w sobie coś z płynności i w przenikaniu się. Pozdrawiam i życzę weny ^^
OdpowiedzUsuńWow.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zostawiłaś mi link na ten SUPER blog!
Miniaturka byłą fenomenalna. Chyba najbardziej podobał mi się ten moment z 6 klasy kiedy Draco opierał się o tą umywalkę i Hermiona tam za nim weszła, tak samo jak kiedy oglądałam film i czytałam książkę nie mogę uwierzyć, że on płakał.
Dobrze opisane uczucia, i w sumie wszystko ;)
Weny :*
Aki Aki