poniedziałek, 14 grudnia 2015

[01] - Bez przyszłości


Miniaturka pisana przy piosence: KLIK. Utwór ten stał się dla mnie pewnego rodzaju inspiracją do jej napisania.


Ale jeśli byliśmy wystarczająco silni
By to wpuścić 
Jesteśmy wystarczająco silni
By odpuścić

   - Dobrze wiesz, że nie ma dla nas przyszłości - powiedział cicho, patrząc mi w oczy. Słyszałam w jego głosie niewyobrażalny ból, który ja także czułam wewnątrz siebie.Wiedziałam, jak trudno było mu to przyznać, ale w głębi duszy oboje o tym wiedzieliśmy. Nadszedł czas rozstania. I chociaż wzbranialiśmy się przed nim, to ono musiało w końcu nadejść.
Pokiwałam głową, niemalże niewidocznie, jednakże wiedziałam, że on to zauważył. Nie byłam zdolna do wykrztuszenia jakiegokolwiek słowa; gardło miałam ściśnięte. W moich oczach zebrały się łzy. Miałam świadomość, że to może być nasze ostatnie spotkanie. Tak bardzo nie chciałam się żegnać. Tak bardzo nie chciałam go opuszczać.
Gdyby ktoś opowiedział dawnej Hermionie Granger, że pokocha swojego największego wroga, ta wyśmiałaby go i zapewne wysłałaby na leczenie do Świętego Munga. Bo dawna Hermiona Granger nie przypuszczałaby nawet, że ten wredny i arogancki Ślizgon, szanowny pan arystokrata Draco Malfoy, mógłby co najmniej zachować z nią dobre stosunki, nie mówiąc już o przyjacielstwie. A co dopiero o miłości! Przecież wszyscy doskonale wiedzieli, że nienawidziliśmy siebie nawzajem. Nie było tu szans na żadne życzliwe stosunki do siebie. A jednak, życie szykowało dla nas inny scenariusz. Bo dosłownie nie zauważyłam, jak szybko młody Malfoy wkradł mi się do serca. W jednej chwili byliśmy dla siebie wrogami, a w drugiej - kimś zupełnie przeciwnym. Kiedy to sobie uświadomiłam, wiedziałam już, że przepadłam z kretesem.
Zaczynaliśmy od małych kroczków, ledwie zauważalnych. Były to niby zwykłe gesty, takie jak przypatrywanie się sobie nawzajem nie z wrogością, lecz z zainteresowaniem. Ale dla nas stanowiły coś więcej. Dzięki nim też zorientowałam się, że Draco prawdopodobnie zmaga się z tym samym uczuciem, co ja. Oczywiście, nie mogłam być tego stuprocentowo pewna, ale chciałam w to wierzyć, chociaż mój rozum krzyczał, że wymyślam nierealne scenariusze.
Wkrótce mało widoczne znaki przemieniły się w te większe. Nawet moi przyjaciele, Harry i Ron, zauważyli, że coś się dzieje.
- Hermiono, o co chodzi z Tobą i Malfoyem? - zapytał pewnego wieczoru Wybraniec, kiedy siedzieliśmy razem przy kominku w Pokoju Wspólnym.
- W jakim sensie? Nie rozumiem cię, Harry. - Udałam zaskoczoną.
- Nie zwróciłaś uwagi na to, że ostatnio dość dziwnie się zachowuje? To znaczy, nie wyzywa już ciebie i czasami długo cię obserwuje? Zresztą, nie udawaj zaskoczonej, ty też mu się przyglądasz! - Harry próbował mi spojrzeć prosto w oczy, ale ja odwracałam wzrok. Bałam się, że mógłby z nich wszystko wyczytać.
- Właśnie! Co to ma niby znaczyć? - odezwał się Ron.
- Ja naprawdę nie mam pojęcia, o czym wy mówicie! A teraz przepraszam, jestem zmęczona - powiedziałam i wstałam z obitego czerwonym aksamitem fotela, kierując się do dormitorium dziewcząt.
Zdążyłam jeszcze usłyszeć szept Rona:
- To podejrzane, nie sądzisz, Harry?
Westchnęłam. Naprawdę nie miałam ochoty wtedy rozmawiać o mnie i o Malfoyu. Nie chciałam się przyznać, nawet przed przyjaciółmi, że nie przestałam zaliczać Ślizgona do kategorii wrogów. Co by na to powiedzieli Harry i Ron? To przecież niedorzeczne! Ewidentnie bałam się ich reakcji. W tamtej chwili pomyślałam, że muszę po prostu zapomnieć. Zapomnieć o tym, jakobym poczuła do Dracona coś więcej. Udawać, że nie widzę, jak "ukradkiem" mi się przypatruje i po prostu o nim więcej nie myśleć.
Swoją myśl zaczęłam realizować następnego dnia. Odwracałam się, kiedy widziałam, jak on z zainteresowaniem mnie obserwuje. I tak mijały kolejne ostępy czasu. Nie było mi łatwo, ale dawałam radę. Trzymałam się myśli, że niedorzeczne byłoby bratanie się z odwiecznym wrogiem.
Po dwóch tygodniach, kiedy myślałam, że zapomniałam, spotkało mnie zaskoczenie, od którego właściwie zaczęły się jedne z najpiękniejszych chwil mojego życia.
Siedziałam w opustoszałej bibliotece i wertowałam stare, zakurzone księgi, w poszukiwaniu informacji o eliksirze Felix Felicis, które były mi potrzebne do pracy domowej. W powietrzu unosił się zapach pergaminu i kurzu, ale taką mieszankę lubiłam najbardziej. Byłam tak skupiona na przeglądaniu ksiąg, że nie zauważyłam, jak ktoś wszedł do pomieszczenia. Dopiero, kiedy czytany przeze mnie tekst został przysłonięty przez cień, podniosłam głowę, by sprawdzić, kto odważył się mi przeszkodzić.
Oczywiście, był to Malfoy. Na chwilę zamarłam, wstrzymując oddech, ale on najwyraźniej nie stracił rezonu, bo powiedział głośno i wyraźnie:
- Granger, mamy do pogadania.
Jakimś cudem zdołałam wykrztusić:
- Ja? Z tobą? Malfoy, chyba coś ci się pomyliło.
I znów to udawanie. Ale co niby miałam mu powiedzieć? "Hej, Draco, wiesz, chyba od jakiegoś czasu coś do ciebie czuję i myślę, że ty do mnie też?". Wyszłabym na idiotkę, w taki czy inny sposób.
- Oj, Granger, Granger - wymruczał. - Nie umiesz kłamać.
- Odczep się - wymamrotałam. Chciałam, żeby sobie poszedł. Nie mogłam dłużej zgrywać obojętnej w jego towarzystwie.
On najwyraźniej wcale nie miał zamiaru odejść. Wstałam więc, zamykając grubą książkę, i próbowałam go ominąć, ale on delikatnie złapał mnie za ramię, uniemożliwiając ruch i zmuszając mnie, bym spojrzała w jego szare tęczówki.
- Nie będziesz uciekać. Nie będziesz się chować. Oboje wiemy, co jest grane, prawda? Nie uciekniemy przed tym. Porozmawiajmy. - Mówił cicho, ale jednocześnie stanowczo. Coś w jego głosie sprawiło jednak, że odważyłam się powiedzieć:
- Dobrze.
Moja jedna decyzja sprawiła, że cały mój świat wywrócił się do góry nogami. Jedno, niewinne słowo, zgoda na rozmowę, która wszystko zapoczątkowała. Bo to od niej sprawy potoczyły się tak, jak się potoczyły.
Potem zaczęliśmy się spotykać. Na początku rzadko, ale z czasem nasze spotkania stały się rutyną, obowiązkowym elementem dnia. Poznawaliśmy siebie nawzajem. Widziałam w nim zmianę - teoretycznie dalej był tym zarozumiałym w sobie, aroganckim blondynem, ale ja zauważyłam, że nieczęsto zachowywał się już jak ten dawny Malfoy, przynajmniej przy mnie. Z czasem zrozumiałam, że poza, którą przybierał przez ostatnie lata, była tylko maską. Pozwolił mi wejrzeć w głąb swojej duszy, a ja zobaczyłam, jaki jest naprawdę. I chyba to sprawiło, że jeszcze bardziej dotarło do mnie to, jaki jest dla mnie ważny.
Doskonale pamiętam nasz pierwszy pocałunek. Stało się to podczas ostatniego dnia, kiedy ukończyliśmy piąty rok nauki i mieliśmy wracać do pociągiem do naszych domów. Spotkaliśmy się, jak niemalże zawsze, w Pokoju Życzeń. Draco wyznał mi co czuje, a potem, w przypływie chwili, jego wargi delikatnie musnęły moje. Nigdy nie zapomnę uczucia, jakie w tamtej chwili mi towarzyszyło: jakbym miała pewność, że moje miejsce jest właśnie obok niego, że jesteśmy sobie przeznaczeni.
Obiecał, że podczas wakacji postara się pisać listy. Perspektywa dwóch miesięcy bez niego wydawała się być dla mnie niemożliwa, jednakże wiedziałam, że nie mogliśmy się spotykać, przynajmniej na razie. Jego rodzice nie mogli się o nas dowiedzieć. W moich żyłach płynęła brudna krew, a on przecież był czystej krwi. Nie chciałam nawet myśleć o tym, co by było, gdyby prawda wyszła na jaw.
Po wakacjach wróciliśmy na szósty rok i wreszcie mogłam go ponownie ujrzeć. Pisaliśmy do siebie, jednak dość rzadko i to musiało nam wystarczyć. Podczas uczty powitalnej niemalże cały czas spoglądałam w jego kierunku, zauważyłam jednak, że Draco unikał mojego wzroku. Ucieszyłam się, kiedy przyszła sowa z wiadomością, byśmy się spotkali.Cała w skowronkach, że będę mogła znowu poczuć jego dotyk na swoim ciele, udałam się do wyznaczonego miejsca, ponownie do Pokoju Życzeń. Zobaczywszy go, musiałam się powstrzymywać, żeby nie rzucić mu się w ramiona. Chłopak jednak powiedział prosto z mostu:
- Nie możemy się już więcej spotykać.
Te słowa były jak cios prosto w moje serce.
- C-co? - wyjąkałam. Miałam głęboką nadzieję, że się przesłyszałam.
- To, co słyszałaś. Nie możemy się już więcej spotykać - powtórzył zimnym jak lód tonem.
- Dlaczego? - zdołałam wykrztusić. Nie miał pojęcia, jak bardzo mnie ranił.
- Dlatego. Po prostu zrozumiałem, jaki błąd popełniłem. - I odszedł, nie zaszczycając mnie nawet spojrzeniem.
Stałam jak sparaliżowana; nie potrafiłam wykonać nawet najmniejszego ruchu. Pozostawił mnie taką, ze złamanym sercem. Mogłam się tego spodziewać. To było do przewidzenia. Może od początku stanowiłam dla niego zwykłą zabawkę? Problem w tym, że nie umiałam zapomnieć.
Kolejne dni mijały, a ja wciąż wspominałam Dracona. Na pytania Harry'ego i Rona o to, co się dzieje, wzruszałam tylko ramionami i nie odpowiadałam. Jednocześnie wciąż obserwowałam Ślizgona i zauważyłam dziwną zmianę w jego wyglądzie: stał się jeszcze bledszy i chudszy niż zwykle, widać było sińce pod jego oczami. Zaczął też opuszczać zajęcia. I dlatego zaczęłam podejrzewać, że coś się dzieje. Coś ukrywał. Wiedziałam, że nie powinnam była integrować w jego życie, ale wciąż mi na nim zależało, mimo tego, jak podle mnie potraktował.
Pewnego razu, jedząc śniadanie w Wielkiej Sali, zauważyłam, jak Draco wchodzi do pomieszczenia. Wyglądał tak samo, jak od jakiegoś czasu, dosłownie marniał w oczach. Wstałam od stołu i ruszyłam w jego stronę, nie zważając na zdziwione spojrzenia moich przyjaciół. Najwyraźniej mnie zauważył, bo odwrócił się i niemalże wybiegł z sali. Nie mogłam tak tego zostawić, musiałam z nim porozmawiać. Pobiegłam za nim.
- Poczekaj! - krzyknęłam z nadzieją, że zorientuje się, że mówię do niego i się zatrzyma.
Ślizgon tylko przyśpieszył. Po chwili zniknął za drzwiami łazienki. Kiedy dotarłam do tamtego miejsca, nie zastanawiałam się ani chwili, tylko od razu pociągnęłam za klamkę. Na szczęście, drzwi nie były zamknięte. Niepewnie weszłam do środka.
- Draco? - zapytałam cicho. Teraz miałam pewność, że coś było na rzeczy.
Odpowiedziało mi tylko lekkie echo. Zaraz jednak z prawej strony usłyszałam jakiś dźwięk, który wydał mi się być... rozpaczliwym płaczem? Nie, musiało mi się wydawać. Skręciłam w tamtą stronę i przeszłam kilka kroków, by za moment znaleźć się w pomieszczeniu z umywalkami. To, co zobaczyłam, miałam zapamiętać na długo.
O jedną z umywalek opierał się Draco. Był odwrócony tyłem do mnie, ale mogłam zobaczyć jego twarz w lustrze. Płakał. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Nigdy nie przypuszczałabym nawet, że mógłby tak gorzko płakać, jak wtedy w łazience. Z pewnością w tamtym momencie byłam świadkiem jego załamania. Dzięki temu wydarzeniu zrozumiałam, że nawet on jest słaby, chociażby nie wiem jak demonstrował, że wcale tak nie jest.
- Draco... - szepnęłam bezsilnie. W moich oczach zebrały się łzy. - Co się dzieje?
Gwałtownie się odwrócił. Słyszałam jego ciężki i głęboki oddech; dalej wyglądał źle.
- Idź sobie - wychrypiał, ale jednocześnie w jego głosie można było wyczuć stanowczość. Wcale nie miałam takiego zamiaru.
- Idź - powtórzył, kiedy nie wykonałam żadnego ruchu.
- Pójdę, jeśli powiesz mi, co się dzieje. - Odważyłam się powoli do niego podejść. Ujęłam jego dłoń , a on uścisnął ją tak mocno, jakbym była jego podporą. W tamtym momencie liczyliśmy się tylko my.
Nie myliłam się, sądząc, że Dracona trapi coś bardzo ważnego. Tamtego dnia opowiedział mi wszystko od początku. Musiał mi bezgranicznie ufać, skoro zwierzył mi się z takich rzeczy. A ja słuchałam uważnie, z każdą chwilą będąc w coraz większym szoku.
Okazało się, że został śmierciożercą, jakkolwiek głupio by to nie brzmiało. Nie miał wyboru. Jego ojciec został wtrącony do Azkabanu po pamiętnej walce w podziemiach Ministerstwa Magii podczas piątego roku. Byłam tam i miałam świadomość, że Lucjusz Malfoy jest śmierciożercą. Rozmawialiśmy niegdyś o tym z Draconem, miałam jednakże świadomość, że on nie jest taki, jak jego ojciec. Powiedział też, że unikał mnie, ponieważ nie chciał, by z jego powodu stała mi się jakakolwiek krzywda. Kiedy Ślizgon, na potwierdzenie swoich słów, pokazał mi lewe przedramię, na którym widniał przerażający, wijący się czarny wąż, zatkałam usta ręką. Szybko go zakrył, widząc moją reakcję.
Jak gdyby wiadomość, że Draco jest śmierciożercą, nie była wystarczająco wstrząsająca, chłopak zdradził mi, że Voldemort powierzył mu misję. Misję zabicia Dumbledore'a.
Potrzebowałam chwili, żeby przetrawić usłyszane słowa. Draco był śmierciożercą. Została mu powierzona misja zabicia Albusa Dumbledore'a, dyrektora Hogwartu. Wiedziałam już, dlaczego tak zmizerniał.
- Nie możesz tego zrobić! - krzyknęłam mimowolnie. Wciąż pozostawałam w szoku.
- Nie mam wyboru. Inaczej on mnie zabije - rzekł, patrząc mi prosto w oczy. - Posłuchaj, powiedziałem ci to wszystko, bo naprawdę mi na tobie zależy. Musisz przysięgnąć, że nie piśniesz nikomu ani słowa.
- Ale... - zaprotestowałam. Wolałam żyć w niewiedzy, niż ze świadomością, że dyrektor Szkoły Magii zginie. Dumbledore... Stary, ale przez wszystkich lubiany Dumbledore... Dla Harry'ego był ogromnie ważną osobą. Nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że właśnie on może umrzeć.
- Popatrz na mnie. - Zmusił mnie, bym na niego spojrzała. - Przyrzekasz, że nikomu nie powiesz?
Widziałam w jego spojrzeniu strach, ból i troskę. Nie było mu łatwo ze świadomością, że musi wypełnić polecone mu zadanie.
- Obiecuję. Nie powiem nikomu - szepnęłam.
Przytulił mnie do siebie. Odwzajemniłam uścisk. Było to iście desperackie przytulenie, ale byłam świadoma, że tego potrzebował. Wsparcia bliskiej osoby.
- Nie możemy się spotykać. Przynajmniej na razie. To dla twojego bezpieczeństwa, rozumiesz? - Lekko kiwnęłam głową, a z moich oczu popłynęły łzy. Tak bardzo bałam się tego, co miało nadejść... Przytuliłam się do niego jeszcze mocniej, chcąc chociaż na chwilę zatracić się w chwili.
A teraz stałam obok niego, żegnając się. Łzy, które wcześniej zebrały się w kącikach moich oczu, popłynęły ze zdwojoną siłą. Mogłam wierzyć, że wszystko będzie dobrze, ale oszukiwałabym samą siebie. Zbliżała się wojna, a my byliśmy po przeciwnych stronach.
Draco przybliżył się do mnie i mnie pocałował. Ten pocałunek wyrażał to, co w tamtym momencie czuliśmy. I był tym ostatnim. Potem odsunął się i powiedział:
- Byłaś najlepszym, co spotkało mnie w życiu. Dzięki tobie jakoś się trzymałem. Żegnaj, Hermiono.
- Żegnaj, Draco - powtórzyłam i po raz ostatni ścisnęłam jego dłoń. Chwilę potem odszedł, pozostawiając mnie samą.

*

Rok później patrzyłam, jak odchodzi. Tym razem już ostatecznie, pozostawiając w moim sercu pustkę.
- Draco, chodź. - Jego matka zwróciła się wprost do niego.
Widziałam, jak się waha. Gdzieś głęboko we mnie pozostawała iskierka nadziei, że jednak tego nie zrobi. Okazała się być jednak błędna, bo zaraz potem obserwowałam go, jak wychodzi z grona uczniów Hogwartu i kieruje się ku śmierciożercom stojącym w rzędzie na dziedzińcu szkoły.
- Doskonale, Draco - wysyczał Voldemort, podczas gdy on, sztywny i wyprostowany, przeszedł obok niego.
Nigdy nie podejrzewałabym, że kiedykolwiek byłabym zdolna pokochać wroga i to z wzajemnością. Ale okazało się, że tak się stało i nie mogłam nic na to poradzić. Przekonałam się, że życie pisze różne scenariusze, niezależnie od nas samych.
Nigdy nikomu nie powiedziałam o tym, co niegdyś łączyło mnie i Dracona Malfoya. Nawet moi przyjaciele o niczym nie wiedzieli. I choć, po latach, wygraliśmy wojnę, to nigdy potem ponownie go nie spotkałam. Było tak, jakby zapadł się pod ziemię - nikt nic o nim nie wiedział. Równie dobrze mógł nie żyć. Czy tęskniłam? Na pewno. Lecz z czasem nauczyłam się żyć bez niego. A nasza miłość na zawsze pozostała tajemnicą, którą znaliśmy tylko i wyłącznie my sami.

Jest światło na tej drodze 
I myślę, że wiesz 
Poranek już nadszedł 
I ja muszę odejść 

23 komentarze:

  1. Miniaturka bardzo ładna. Cały czas liczyłam na happy end, no cóż nie zawsze jest jednak różowo. Mam nadzieję, że więcej takich prac wyjdzie spod twojego pióra, ponieważ są bardzo dobre, a takich niestety brakuje! Życzę Ci dużo weny!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoja miniaturka bardzo mi sie podobała. Pięknie wszystko opisałaś. Mam tylko cichą nadzieję, że następna będzie z happy endem.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku *-* to się miało szczęśliwie skończyć...
    Miniaturka jest cudowna *-* a ja z racji, że należę do osób wrażliwych musiałam się popłakać...
    A ta muzyka mnie już dobiła
    Tak więc przez najbliższy tydzień będę zdołowana :/
    Życzę duuuużo weny, bo naprawdę cudnie napisane :*
    *Księżniczka Półkrwi
    kochasiezanic-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och... Może nie powinnam się cieszyć, że doprowadziłam kogoś do płaczu, ale cóż, cieszę się, że moja miniaturka wywarła na Tobie aż takie emocje :D

      Usuń
  4. Nie mam co powiedzieć, poza "DZIĘKUJĘ"!! Dziękuję, że mnie tu zaprosiłaś, zostanę oczywiście jak najdłużej!
    Jejku, miniaturka jest genialna! Taka smutna, ale pięknie napisana! Świetny styl! Aż mi się łezka w oku zakręciła! Cudowna ^_^ Jeszcze ta muzyka - doskonale dobrana do nastroju!
    Czekam z niecierpliwością na kolejną! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że się spodobała :) Na kolejną zapraszam jeszcze przed świętami - będzie świątecznie ;)

      Usuń
  5. Fajna miniaturka, podoba mi się, mimo że zakończenie jest smutne :) Czytało się mega lekko i cóż mogę powiedzieć - była świetna. Błędów nie wychwyciłam, nie mam żadnych zastrzeżeń.
    Pogratulować!
    Weny życzę,
    Feltson
    accio-love-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję za zaproszenie. Po stokroć dziękuję i już nie mogę doczekać się kolejnej miniaturki. A piosenka piękna i pasująca do całej historii :)
    Liczę na więcej, więcej, więcej i dłużej :D
    xoxo,
    Amy
    niallanddemi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że Ci się podoba :) Na następną zapraszam jeszcze przed świętami.

      Usuń
  7. Mam jeszcze pytanie, czy udostępniasz gdzieś swoje opowiadania/miniaturki w formacie word do pobrania? Męczy mnie czytanie na kompie i chętnie zrzucałabym sobie twoje dzieła na kindla i na spokojnie w łóżeczku czytała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, niestety, na razie nie udostępniam. Chociaż, mogę specjalnie dla Ciebie - jeśli bardzo Ci zależy - gdzieś zacząć to robić :D

      Usuń
  8. Cudna miniaturka!
    Jejku... taka wzruszająca i w ogóle świetna!
    A ja ciągle liczyłam , że dobrze się zakończy, no ale trudno, takie też muszą być i przez to sie je dłużej pamięta i przeżywa.
    Naprawdę, prawie się popłakałam..... :''(
    Z niecierpliwością czekam na następną miniaturkę ;)
    Pozdrawiam :*
    Andrea Green

    OdpowiedzUsuń
  9. Miniaturka jest świetna ♥ Liczę na więcej takich niespodzianek z Twojej strony ♥ Pomimo nieszczęśliwego zakończenia, całość była przepiękna. Emocje, problemy Draco i Hermiony i paląca, gorzka prawda ze swoim skutkiem - to wszystko było tak stonowane i do siebie pasujące, że po prostu nadal jestem w zadumie. Życzę duuużo weny na pisanie takich świetnych utworów ♥
    PS. Następne może skończy się lepiej dla nich obojga?... :P
    Weny i weny ♥
    Wafelek

    OdpowiedzUsuń
  10. Prawie by się popłakałam na końcu. Myślę jednak że jeśli by w orginale Draco i Hermiona byli razem to ich historia właśnie tak by się potoczyła. Miniaturka świetna głównie z tego względu że nie jest przesłodzona tylko taka prawdziwa. Czekam z niecierpliwością na następną, ślę buziaczki i życzę dużo weny <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Bosze... Takie głębokie. Takie smutne. Często żałuję, że czytam miniaturki. Dlaczego? Najnormalniej w świecie są to idealne namiary na ciekawe opowiadania. Jednakże... Nikt nie myśli o tym, żeby "na podstawie" takiej oto miniatury napisać całą historię, którą z resztą przeczytałabym. No cóż, nie ma i nie będzie, więc zadowolę się tym co mam. Jak się nie co się lubi, to się lubi co się ma. Zgadzam się z Seneką Młd. Dlatego też zostanę i postaram się nie narzekać :P Oj trudny ze mnie człowiek... Czekam na nową :* Pozdrawiam, KH.

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo ładna miniaturka ;) chociaż bez happy endu... no ale nie zawsze musi być szczęśliwe zakończenie. Uwielbiam dramione oni idealnie do siebie pasują!
    Życzę weny na więcej!
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Piękna miniaturka szkoda tylko, że taka smutna.
    Masz piękny styl pisania tylko pozazdrościć.
    Pozdrawiam :)
    szkarlatna-milosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Tak bardzo smutne, ale piękne. Ma w sobie pewną nostalgię, lecz nie ciężką i duszącą, tylko tą empatyczną. Pięknie dobrane opis i dialogi, mają w sobie coś z płynności i w przenikaniu się. Pozdrawiam i życzę weny ^^

    OdpowiedzUsuń
  15. Wow.
    Cieszę się, że zostawiłaś mi link na ten SUPER blog!
    Miniaturka byłą fenomenalna. Chyba najbardziej podobał mi się ten moment z 6 klasy kiedy Draco opierał się o tą umywalkę i Hermiona tam za nim weszła, tak samo jak kiedy oglądałam film i czytałam książkę nie mogę uwierzyć, że on płakał.
    Dobrze opisane uczucia, i w sumie wszystko ;)
    Weny :*
    Aki Aki

    OdpowiedzUsuń